Zacznij zmiany od wykorzystywania wolnych chwil
Idealnym momentem może być na przykład czas świąteczny
Ciągle narzekamy na brak wolnego czasu – bo przecież praca, dom, porządki itp. Postanowiłam więc pokazać Wam jak dużo rzeczy można zrobić w ciągu dwóch dni, jak tylko się chce. Każda z nich może skutkować małymi zmianami (nawet jeśli dotyczy to naszego sposobu myślenia), a więc w ciągu 48 godzin udało mi się:
- spędzić dużo czasu z rodziną – podobno z najbliższymi wychodzi się najlepiej na zdjęciu, jednak ja każdą chwilę traktuję jak najważniejszy moment mojego życia (ale jak się ma taka fajną ekipę, to jak można by inaczej)
- utrzymać świąteczną wagę – wszystko jest możliwe, jeśli tylko zwrócimy uwagę na odpowiednie ilości, pijemy dużo wody i nie ulegamy wszystkiemu, co jest na stole (żeby nie było, ciasta też jadłam, ale w rozsądnych, czytaj małych, ilościach)
- poznać okolicę i poćwiczyć na siłowni na powietrzu – z całą rodzina jest przy tym mnóstwo zabawy i śmiechu
- przeczytać 3 książki i przy okazji odkryć generation gap we własnym domu
- J. Jonasson”Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął” – niesamowicie zabawna, świetnie napisana i ogólnie genialna książka. Nie mogłam się praktycznie od niej oderwać i sięgałam w każdej wolnej minucie, żeby chociaż jeszcze jeden rozdział przeczytać, aż tu nagle okazało się, że już następnego nie ma. Niesamowita – polecam serdecznie!
- Następna pozycja sprawiła, że szczęka opadła mi na podłogę (na szczęście nic wtedy nie jadłam), doznałam szoku i próbowałam wmówić sobie, że nie jestem taka stara, na jaką się czuję. Wszystko zaczęło się od obserwowania lizania, rwania, deptania, dźgania i tym podobnych „zbrodni” na tym niewinnym papierze:
dopiero po chwili dotarło do mnie, że tytuł „Zniszcz ten dziennik” jest poleceniem, nie metaforą…
- Powyższa książka zrobiła się tak popularna, że doczekała się drugiej części „To nie jest książka”. Ta już bardziej do mnie przemawia, jest bardziej nastawiona na rozwój kreatywności i otwieranie się na nowe przeżycia. Obie jednak pokazały mi, że muszę popracować nad sobą i zmniejszyć różnice w pokoleniach 😉
- przeżyć kilka szoków – na przykład jak odkrywasz, że siostrzenica się już maluje, albo rwie książkę
- przypomnieć sobie jak się gra na pianinie (używając keyboarda), przećwiczyć stare dobre melodie i zorientować się, że dzieci nie znają 90% z nich
- mieć nocne pogaduchy z siostrzenicą i przy jednym z ataku śmiechu szeptać „ciszej, bo rodzice usłyszą” – przeżycie bezcenne
- pobawić się zabawkami, grami i innymi takimi – od razu czuję się bardziej na czasie, a moja kreatywność podskoczyła o kilka poziomów
- tradycyjnie polać się wodą na Śmigusa – Dyngusa – ubaw jak zawsze murowany
- stworzyć plan na następne tygodnie i powoli wprowadzać go w życie
Wykorzystałam mój czas bardzo efektywnie. Zamiast siedzieć przed telewizorem i szukać wymówek na odłożenie rzeczy na później namawiałam (lub dawałam się namówić, w zależności od sytuacji) na wszystko, co wymagało ode mnie większego zaangażowania i niczego nie żałuję! Zmiany zaczyna się od siebie i odpowiedniego wykorzystania swojej energii i czasu.
Zdjęcie rodziny: GoodNCrazy