
Regularne jedzenie ma swoje konsekwencje
czasami nawet mogą być one kosztowne!
Od dłuższego czasu, nawet będąc wielkim obżartuchem, jem regularnie. Jak w zegarku rano śniadanie, potem przekąska, 12:00 – drugie śniadanie, potem o 14:30 jakaś przekąska, 17:30 kolacja i ewentualnie później jakaś mała niskokaloryczna przekąska. Mój żołądek tak się już przyzwyczaił do regularnej dostawy paliwa, szczególnie w południe, że choćbym nie wiem co robiła, to o tej konkretnej godzinie zaczyna mi burczeć w brzuchu, słabo się robić i nie potrafię się na niczym skupić.
Normalnie staram się przestrzegać tych pór, ale np. dzisiaj po pracy postanowiłam zajechać do sklepu na dłuższe zakupy. Nie planowałam tego, więc nie miałam ze sobą standardowych zapasów na czas apokalipsy (banany, daktyle, płatki owsiane itp).
Nieświadoma zbliżającego się niebezpieczeństwa chodzę sobie spokojnie po sklepie i z minuty na minutę zaczynam być coraz bardziej wkurzona. Nic mi się już nie podoba, kupiłam wszystko oprócz spinki po którą przyjechałam (bo zapomniałam), wracam się do sklepu, humor coraz gorszy – masakra. Mężczyzna próbuje na wszystkie sposoby poprawić mi humor, aż w końcu pada sakramentalne „może kupimy PS4” – na pewno będzie Ci wtedy lepiej.
Pierwszy odruch – świetny pomysł, mogłabym pograć, gości zaprosić (<sielankowy nastrój> turn on)! Drugi – może jednak dam sobie jeszcze chwilę. Trzecia – jeśli się nawet nad tym zastanawiam, to jest źle – jestem głodna!
Zaraz naszła mnie jednak piękna idea – zjem i wtedy podejmę decyzję. Oczywiście, jak tylko zapełniłam swój żołądek, logika się wyostrzyła, a PS4 uciekło na dalszy plan.
Motto: Nie podejmuj decyzji odnośnie niczego na głodnego!
Motto2: Zanim PS4 się nabędzie
trzeba się porządnie najeść – to wtedy mniej przerw podczas grania będzie!