
Niekiedy wystarczy tylko pomyśleć inaczej
Kilka dobrych lat temu byłam standardową studentką Białostockiej uczelni, co tydzień odwiedzającą rodzinę w Suwałkach. Miałam swoje plany, ambicje i żadne z nich nie zakładały przeprowadzki. Na początku drugiego roku poznałam pewnego chłopaka z drugiego (tak mi się przynajmniej wtedy wydawało) końca świata, czyli Szczecina. Po kilku miesiącach związku na odległość postanowiłam, pomimo odległości i 11 przedmiotów różnic programowych, rzucić wszystko i przeprowadzić się.
Nie, nie uważam tego za głupie – po prostu po analizie za i przeciw, nie widziałam zbyt dużego ryzyka (poza oczywiście kwestią rodzinną cała reszta nie stanowiła dla mnie problemów). Większość osób uważała, że jestem głupia, bo co będzie jak nam nie wyjdzie? Co ja wtedy zrobię?
Ja postrzegałam to zupełnie inaczej. Wiedziałam, że jak tego nie zrobię (analiza innych opcji też była, ta akurat była z nich najlepsza), to ten związek na pewno się nie uda. To było pewne – jakbym wtedy się nie przeprowadziła, mogłabym to zrobić dopiero za następne 3 lata, a to na tym etapie na pewno by zabiło związek. Wolałam więc spróbować, dać nam w ogóle szansę. Z mojego punktu widzenia ryzyko wcale nie było tak duże – jeśli nie wyjdzie, dalej będę mieć skończony ten sam kierunek, poznam więcej ludzi, inne miasto. W najgorszym wypadku po studiach spakuję walizki i pojadę dalej. Wiedziałam też, czego nie stracę – możliwości powiedzenia sobie „przynajmniej spróbowałam”.
Mieszkam już w Szczecinie około 7 lat i nie żałuję. Dalej jestem z Alexem, skończyłam studia, znalazłam pracę. Przede wszystkim jednak tamta przeprowadzka nauczyła mnie dostrzegać możliwości i wychodzić ze swojej strefy komfortu. Już wtedy zauważyłam niesamowitą różnicę w patrzeniu na rzeczy nie z nastawieniem „dlaczego nie mogę tego zrobić”, a z „co zrobić, żeby to działało”.
Tym też kierowałam się, zaczynając swoją pierwszą prawdziwą pracę jeszcze na studiach. Wiele osób mówiło, żebym się jeszcze wybawiła, poczekała, bo życie dorosłe i tak mnie czeka. Przypadkowo znalezione ogłoszenie, rozmowa i już pracowałam jako młodsza księgowa (tak, bez żadnych znajomości). Gdyby nie to, nie zajmowałabym się teraz projektami i nie miałabym wiedzy, jaką mam teraz.
Tak samo miałam z decyzją o założeniu bloga. Zamiast spokojnego powrotu do domu, włączenia seriali, relaksowania się, postanowiłam nie dość, że pisać, to jeszcze zacząć zagłębiać się w tematykę social media i innych około blogowych tematów. Wyszłam całkowicie ze swojej strefy komfortu – kiedyś obawiałam się napisać komentarz pod postem, teraz sama tworzę treści. Dzięki temu odkrywam ciągle coś nowego, rozwijam siebie i patrzę na wszystko trochę inaczej niż kiedyś.
Od dawna też miałam nadzieję, że w Szczecinie powstanie oddział Project Management Institute. Zamiast czekać, razem z kilkoma osobami zaczęliśmy go tworzyć sami. Jesteśmy już po jego pierwszym oficjalnych spotkaniu, następne odbędzie się 26.05.2015 (serdecznie zapraszam wszystkich zainteresowanych tematyka projektów). Znów zamiast czekać, odwróciliśmy to na „co musimy zrobić, żeby się pojawiło”. Niby proste, ale dla większości ludzi tak trudne do wykonania.
W czwartek znalazłam też darmowe szkolenie programowania. Kiedyś się tego typu rzeczami bardzo interesowałam, ale było to wieki temu i nic już prawie nie pamiętam. Powstało znów pytanie, czy przeczytać książkę, spokojnie obejrzeć serial, czy może zobaczyć co tam będzie? Po dłuższej chwili rozkminy zapisałam się, i pomimo niewielkiej ilości wyniesionej wiedzy ze szkolenia (miałam trochę problemów technicznych i pierwsza aplikacja nie do końca mi wyszła), zmotywowałam się do powtórzenia wiedzy z HTML i rozwinięcia o CSS i dalej. Odpaliłam absolutnie świetny program do nauki – www.codecademy.com i teraz rozkoszuję się tworzeniem logicznych treści.
Życie jest za krótkie, by nie próbować. Zamiast zastanawiać dlaczego nie powinnieneś tego robić, zacznij myśleć, jak to robić. Ja, przeprowadzając się według dużej ilości osób ryzykowałam bardzo dużo. Dzisiaj wiem, że to oni, nie zmieniając nic w swoim życiu, robiąc zawsze to samo i nie wychodząc ze swojej strefy komfortu ryzykują dużo więcej – bo dopóki nie spróbujemy czegoś innego, niestandardowego, dość często całkowicie nam nie na rękę, nie będziemy w stanie myśleć inaczej. Nie poznamy świetnych ludzi, nie znajdziemy genialnych pomysłów na biznes, nie przeżyjemy wielu przygód. Jeśli brakuje Ci motywacji, to dołącz się do akcji Igora #wsk2015 – mi jego podejście zawsze dodaje motywacji do przełamania mniejszych i większych granic.
Neale Donald Walsch powiedział kiedyś, że „życie zaczyna się tam, gdzie kończy się Twoja strefa komfortu”. Ja dodałabym też, że także, kiedy zaczynamy dostrzegać i łapać pojawiające się na naszej drodze możliwości. Nie przegap swoich, mogą zmienić całe Twoje życie!
Zdjęcie główne: Froeschle