Największy błąd tej zimy popełniony

czyli krótki poradnik jak się zamrozić :)

Tegoroczna zima jakoś szczególnie się we znaki nie daje. Trochę śniegu (z reguły dostaję go na zdjęciach od rodziców), trochę mrozu (najwięcej w zamrażarce), ale w sumie nic nadzwyczajnego. Pewnie też dlatego, po tym jak naładowałam moje bateryjki słoneczne, ochoczo podeszłam do takiego jednego genialnego pomysłu.

Ładuję baterie słoneczne

Ładuję baterie słoneczne

Leżąc tak zrelaksowana spojrzałam na naszą ścianę kominową obok lodówki, którą to od dawna już planowaliśmy pomalować farbą tablicową. Alex podchwycił mój wzrok i zadał to bardzo ważne pytanie :”A może pomalujemy go jutro? Mamy wolne, duży nie jest, szybko się wyrobimy”. Ja, pełna energii, od razu odpowiedziałam „Taaaaak, zróbmy to”.

Jak na prawdziwych Polaków przystało zorganizowaliśmy pomoc i rozpoczęliśmy od zjedzenia obiadu. Jak już wszyscy byliśmy najedzeni, rozpoczęło się wielkie oklejanie terenu wokoło i malowanie. Wszyscy to bardzo przeżywaliśmy i jak to dobra ekipa, staliśmy obok dzielnie malującego Alexa i wspieraliśmy go duchowo (bo oczywiście kupiliśmy tylko jeden pędzel, oj tak jakoś przypadkowo nam to wyszło).

Praca wre

Praca wre

Malowanie poszło dość szybko, w końcu to tylko 2m kwadratowe, jednak wtedy też dopiero dotarł do nas (z wielkim przytupem, bo jakżeby inaczej) nasz wielki błąd.

ściana

Perspektywa nam się trochę od tego wszystkiego przekrzywiła…

Po wyczekiwanym przez wszystkich końcu pracy, oto dlaczego już więcej malować zimą nie będziemy:

  1.  Pamiętając etap wykańczania mieszkania, który też był podczas zimy, wiedzieliśmy, że farba trochę śmierdzi, jednak jakoś strasznie nie było. Farba tablicowa nie śmierdzi, ona po prostu czadzi. Nie trochę, capi tak, że menel w tramwaju przy niej wysiada
  2. Jak jest punkt pierwszy, to czas na wietrzenie mieszkania. Otworzenie balkonu na oścież oznacza po prostu zamarzanie. Założenie obojętnie jakiej ilości warstw nie pozwala na przebywanie w kuchni więcej niż 10 minut (a zostawienie otwartego balkonu i przenocowanie u kogoś jakoś na szczególnie dobre rozwiązanie mi nie wygląda)
  3. Okazało się, że trollem jednak nie jestem, ponieważ mój mózg zamiast w niskich temperaturach przyspieszyć, postanowił myśleć jedynie o spaniu (jeśli nie wiesz o co chodzi z trollami to polecam szybciutko nadrobić Pratchetta)
  4. Pomimo tego, że wiesz co Cię już czeka, musisz pomalować ścianę jeszcze raz po 12 godzinach…

Tak to więc, zawinięta w kocyk, w kilku bluzach, w narciarskich skarpetach, szaliku i z herbatą w dłoni (pożyczyłam od rodziców termos – yes, yes, yes!) czekam z utęsknieniem na wiosnę!

Spodobał Ci się mój wpis - polub go lub się nim podziel!