
A co jest po najlepszym?
Po ostatnim przeprowadzonym szkoleniu z procesów i instrukcji przypomniałam sobie, że jak byłam w liceum składając życzenia mówiłam zawsze „wszystkiego dobrego”. Teraz od tego odeszłam, bo najważniejsze jest to, czego pragnie solenizant/jubilat,więc powróciłam do sztampowego „wszystkiego najlepszego”. Ale co jedno z drugim ma wspólnego?
Teoretycznie nic. Jedno jest oddalone od drugiego jak Księżyc od Ziemi. Jednak mimo wszystko pewien związek zachodzi.
Nie lubiłam używać wszystkiego najlepszego, bo wiedziałam, że to dążenie do najfajniejszego jest celem samym w sobie. Jak osiągniemy najlepsze to już nie mamy do czego dążyć. Już przestajemy się starać, rozwijać. A jak wszystko już najlepsze osiągniemy, to będzie jak z historią na demotywatorach – teraz mogę umrzeć.
A dlaczego przypomniałam to sobie prowadząc szkolenie?
Od kilku lat prowadzę niby to samo szkolenie – o tworzeniu procesów i instrukcji. Jednak żadne z nich nie jest identyczne. Przy każdym coś dodaję, modyfikuję, zmieniam. Ostatnio jednak miałam już moment, w którym wydawało mi się, że już nic więcej nie uda mi się w nim usprawnić. I zaraz potem jedno ćwiczenie dodałam, drugie zmodyfikowałam i byłam w szoku – zadziałało!
Bo najlepsze jest tylko w tym momencie
W danej chwili możemy mieć najgenialniejsze rozwiązanie ze wszystkich istniejących. Tak jak miał kiedyś Polaroid – jako jedyny sprawił, że mogliśmy drukować zdjęcia od razu. Firma była tak dumna ze swojego rozwiązania, że nie widziała żadnego zagrożenia w aparatach cyfrowych. I to był ich błąd – w 2008 roku firma złożyła wniosek o upadłość.
Zawsze jest coś lepszego, tylko go jeszcze nie znaleźliśmy
Może w tym momencie mamy najlepszy produkt, blog, rozwiązanie, program szkoleniowy. Tylko to jeszcze lepsze jest dalej w zasięgu naszej ręki. Skupmy się więc na samych emocjach tworzenia, szukania, udoskonalania i nauce – bo dopiero wtedy jesteśmy w stanie to osiągnąć.
Bo najważniejsze są poszukiwania
A najfajniej jest szukać czegoś wychodząc ze swojej strefy komfortu, chwytać pojawiające się możliwości i sprawdzać co jest najlepsze dla nas. Czy dane rozwiązanie jest spójne z naszymi wartościami? I przede wszystkim nauka, jaką z tego wszystkiego wynosimy. Bo po drodze może nam wyjść, że zamiast pracy na etacie wolimy poświęcić czas na podróże lub nasze dzieci. Możemy też odkryć, że w pracy którą mamy znajdziemy dziką przyjemność, bo przecież mamy o tyle więcej możliwości robiąc coś z pasją. Bo najlepszego możemy nie osiągnąć, ale szukanie go powinno sprawiać, że czujemy się spełnieni. Powinno nam dawać radość i przyjemność.
Najważniejsze to pamiętać, żeby nie zatrzymać się jak Polaroid, tylko wyłapywać możliwości wokół nas i cieszyć się osiąganiem coraz lepszego. Nie idealnego, bo takiego nigdy nie zdobędziemy, ale właśnie lepszego!