
7 lat czekania by w końcu spełnić swoje marzenie
bo w końcu chcieć to móc!
Podobno wszystko zależy od naszego nastawienia – albo widzimy szklankę do połowy pustą, albo do połowy pełną. Nie do końca się z tym zgadzam, bo u mnie szklanka zawsze jest pełna – czasami częściowo napełniona jest powietrzem. Jest kilka rzeczy, których mogę być pewna w moim życiu i jedną z podstawowych z nich jest to, że nikt za mnie moich marzeń nie spełni. Tak, może mi pomóc, ale to ja sama muszę się za nimi uganiać i rozglądać za czyhającymi okazjami (tak, one istnieją, tylko dość często schowane w małym ciemnym kącie).
Dzięki takiemu nastawieniu, zamiast denerwować się, że czegoś nie mam, sprawdzam, jak to mogę osiągnąć i wypatruję możliwości. Tak więc jak tylko pojawiła się możliwość wyjazdu na mecz mojej ukochanej drużyny nie wahałam się ani chwili.
Jak to się często zdarza, zaczęłam od głowy w chmurach
Niedługo później odkrywałam już miasto, co oczywiście nie obyło się bez obowiązkowej wizyty w oficjalnym sklepie. Na początku spokojnie, w nostalgicznym nastroju, przeglądałam wszystkie pamiątki.
Jednak po przejrzeniu wszystkich odcieni różu (bo oczywiście jak zauważyłam to jest kolor sugerowany dla kobiet, bo przecież po co wszystko w czerwonym robić), jak to na mnie przystało, od razu rzuciłam się na najbardziej zajefajną bluzę na świecie (co się potem okazało unisex), bez której to już się nigdzie potem nie ruszałam
Byliśmy kilka dni przed meczem w mieście, więc zdążyliśmy zwiedzić lokalne puby, w których to piwo smakowało niesamowicie dobrze. Oprócz tego typu rarytasów, z małymi przygodami, pojechaliśmy na mecz młodzików, na którym to mogłam zobaczyć przyszłe gwiazdy w akcji.
Po takim przygotowaniu można było spokojnie wyruszyć na długo oczekiwany mecz na Anfield. Jak zwykle zaskoczyli mnie ludzie tłoczący się w niesamowicie długich kolejkach do bankomatów, jedzenia (bo przecież chwilę przed wyjściem zjeść to bez sensu) oraz sklepu (bo to przecież taka wielka przyjemność kupować razem z miliardem innych osób)
Jak na typową turystkę z nowym aparatem przystało robiłam mnóstwo zdjęć i oczywiście Billowi odmówić nie mogłam
Wiatr był typowo damski (taki przed którym to trzeba się nieźle zabezpieczać), i przed wejściem na stadion widziałam w dużej części tylko moje włosy, które to miałam ochotę już obciąć (ale obawiam się, że to i tak by zbytnio nie pomogło)
Na stadium weszliśmy jako jedni z pierwszych i od razu zaskoczyło nas nasze miejsce – bo przecież to niemożliwe siedzieć zaraz obok murawy już na pierwszym meczu! Szybko jednak się przyzwyczailiśmy i zaprzyjaźniliśmy ze stojącym tuż przy nas słupkiem rożnym. Zanim zdążyłam mieć całą sesję zdjęciową (albo chociaż nawet połowę z zaplanowanej) zaczęły się schodzić tłumy i skończyło się spokojne fotografowanie.
Na stadionie, mimo, że było dużo ludzi, nadal wiało strasznie, ale wraz z pierwszą nutą YNWA zapomniałam o wszystkim innym i zaczęłam się wydzierać (w sensie myślałam, że śpiewam, ale wyszło jak zawsze) razem z resztą kibiców. Ten moment, w którym na boisku byli już zawodnicy, flagi i hymn leciał w tle był jednym z najpiękniejszych w moim życiu. Czas się zatrzymał, wszystkie lata oczekiwań teraz się właśnie odezwały.
Cały mecz dział się tak szybko, że nawet żaba z jej oczami nie byłaby w stanie wszystkiego zobaczyć. Miejsca przy samej murawie gwarantowały nam idealny widok na rozgrzewających się zawodników (którzy to często też nam wypinając swoje cztery litery zasłaniali akcje).
Jakbym nie chciała więcej na mecz trafić, mogłabym spokojnie przybić piątkę z większością zawodników
Atmosfera na stadionie była niesamowita. Pomimo tego, ze siedzieliśmy obok kibiców Manchesteru City dochodziły do nas też nasze przyśpiewki. Nerwów było dużo, szczególnie w przy takich akcjach jak poniżej
Kilka razy mało na zawał nie zeszłam, wywiało mnie niesamowicie, zamarzłam już po kilku minutach, włosy fruwały mi jak niezależne istoty, ale nie żałuję ani jednej sekundy. Na taki wynik i mecz warto było czekać 7 lat!
Warto mieć marzenia – w końcu, szybciej czy później i z większą lub mniejszą naszą pomocą, mogą się spełnić. To co teraz spełniamy? Jakieś propozycje?